AKADEMICKI KLUB MORSKI w GDAŃSKU
AKADEMICKI KLUB MORSKI w GDAŃSKU

... od 1931 r.
Rejs na Alandy 2007 rok.
Jacht
Nazwa: s/y Jacek II
Klasa: NefrytRok produkcji: 1975
Pow. agli pomiarowa: 19,5 m2
Silnik pomocniczy: przyczepny 4KM
Dugo cakowita: 7,25 m
Szeroko: 2,50 m
Wysoko w kabinie: 1,35 m
Zanurzenie: 1,70 m (balast od Dufora 24)
Zaoga: 2-6 osb
Realcja
Zaczo si od marze i planw po niewykorzystanym sezonie roku 2006. Powoli w naszej trjce kiekowaa myl o zorganizowaniu wikszego i duszego batyckiego rejsu na dwch klubowych nefrytach. Przygotowania zaczlimy jeszcze w zimie, szyjc agle i naprawiajc osprzt w malutkim pomieszczeniu zaatwionym w akademiku Politechniki Gdaskiej. Zbieralimy informacje o portach i trasie. Szukalimy map. Potem nadesza pora wiosennych remontw, poszukiwanie przyczepnego silnika, zabawy z ubezpieczeniem jachtu na taki rejs. Niestety nie udao nam si zrealizowa rejsu dwoma jachtami, za mao chtnych. Wic, prawie e na ostatni chwil podejmujemy decyzj: pyniemy tylko Jackiem, ja dowodz na pierwszym etapie, a Kuba na drugim. Kuba na pocztku towarzyszy Jackowi na drugim jachcie, Placku.
Wreszcie nadszed upragniony dzie. Stos jedzenia (co tylko moglimy kupowalimy w kraju tak eby starczyo na cay miesic) i bagay pitrzy si przed jachtem, wygldao na to, e nie pomiecimy si. Chocia jacht znacznie usiad w wod, wszystko udao si zasztauowa i nawet zostao jeszcze troch miejsca dla piciu osb zaogi.
Obieramy kurs bezporednio na Liepaj, zapowiada si jeden z najduszych przelotw. Choroba morska szybko daje o sobie zna, may jacht jest rzucany na wszystkie strony przez nawet niedu batyck fal. Wieje lekki wiatr, stanowczo za lekki, przez wiksz cz przelotu mamy kursy ostre. Niedaleko celu udaje si nam zaoy genu, przezwan artobliwie Wunderwaffe. Mamy rwnie drobn awari, pka spaw przymasztowego okucia bomu, na razie dokonujemy prowizorycznej naprawy, moe starczy do portu? Po ponad 2 dobach wpywamy do Liepaji, tam czeka na nas ju zaoga Placka, przybyli chwil przed nami. Szybki klar, prysznice zaskakuj wysokim standardem i wyruszamy na miasto, najpierw do pnocnej czci miasta Karosty, trafiamy na wie nabienika, z ktrej rozpociera si niesamowity widok na ogromny awanport skpany w wietle zachodzcego soca. Wycieczk do cerkwi odkadamy na nastpny dzie. W nocy piewanie szant i impreza ze spotkanymi zaogami z polskich jachtw.
Od rana wyprawa do poudniowej, nowej czci miasta, rwnie drobne zakupy. Ja zostaj na jachcie i walcz z okuciem, nie byo moliwoci pospawania okucia, wic trzeba co wykombinowa z tego co mamy na jachcie cae szczcie troch szpeja zawsze wozimy ze sob. Cz osb prbuje znw dotrze do cerkwi, niestety za daleko, eby dotrze na piechot. Pnym popoudniem egnamy si z Liepaj i przemiym bosmanem. Teraz na Gotlandi, do Farosund.
Tym razem wieje adnie, pwiatr odkrcajcy w baksztag, pyniemy szybko. Z Plackiem trzymamy si cigle w zasigu wzroku, udaje si nam nawet wej praktycznie w tym samym momencie do portu. W Farosundzie niespodzianka odprawa graniczna przeprowadzona przy pomocy faksu. Wieczorem robimy ma imprez, jest gitara i szanty. Szwedzi si dziwi: taki may jacht, tak daleko, tyle osb i jeszcze piewaj. Jeden nawet robi nam zdjcia, bylimy atrakcj turystyczn. Nastpnego dnia zwiedzamy miasteczko i okolice. Po poudniu znw ruszamy w morze. Po wyjciu z cieniny rozstajemy si z Plackiem, pyn na poudnie do Visby, potem wracaj do kraju.
My kierujemy si na pnoc, do maego miasteczka Dalaro. Przelot mija szybko przy penych wiatrach. A w nocy naga niespodzianka-solidna ulewa, jedyna w cigu caego miesica. Dopywamy do szkierw, przy nienajlepszej widocznoci, pogoda zaczyna si troch psu, wiatr nasila si powoli, ale systematycznie. A my szukamy bezpiecznego wejcia w szkiery. W kocu udaje si i chowamy si, tutaj wiatr bdzie sabszy i fala o wiele mniejsza, jednake masa przeszkd nawigacyjnych i ska podwodnych. Zaczyna wia 6B prosto w dzib, a nasz Jacek nie chodzi za ostro do wiatru, zawdzicza to nie tylko swojemu wiekowi czy nie najlepiej skrojonemu fokowi, ale przede wszystkim balastowi od innego typu jachtu. Po kilku godzinach halsowania pord ska, chowamy si za ma wysepk na kotwicy, na krtki odpoczynek. Nastpnie szybki przelot do Dalaro. W miasteczku prawie nie ma wolnych miejsc postojowych dla jachtw, cudem wciskamy si naszym malestwem midzy gigantyczne jachty zagraniczne. W samym miasteczku nie ma nic ciekawego, ale czysto i wszdzie porzdek. Wieczorem udaje si nam nawet zaapa na darmow saun.
Dugo nie stalimy, ruszylimy dalej, najpierw trzeba byo si wydosta na pene morze, a pniej ju prosto na Alandy, do naszego celu. Cho mielimy dokadne mapy, tu przed wyjciem na pene morze, uderzamy w podwodn nieoznaczon na mapie ska. Cae szczcie uderzenie nie byo bardzo mocne, od razu sprawdziem szpilki balastowe. Konstrukcja jachtu oczywicie wytrzymaa bez najmniejszego problemu. Cay przelot mamy bardzo sabe wiatry, wleczemy si mila za mil. Gdy bylimy ju niedaleko celu wiatr zacz si wzmaga, a przez UKF-k odebralimy ostrzeenie przed sztormem. I faktycznie czarne chmury zaczy si zbiera nad nami. Jakby tego mao byo, ruch na podejciu do Mariehamn jest duy, masa jachtw i co chwila duy prom. W jednym momencie naliczylimy jakie cztery pynce prosto na nas. Ale zarwno sztorm jak i promy tylko postraszyy. Kluczc midzy wysepkami, powoli zbliamy si do Mariehamn. Po drodze uczymy si jak czyta do chaotycznie rozmieszczone znaki nawigacyjne. Stan rzeczywisty nie zgadza si niestety z mapami, mapy niestety nie byy najnowsze. Ale powoli i ostronie nawigujc udao nam si dotrze do stolicy archipelagu. Marina zapchana, inni te uciekli przed brzydk pogoda, ktra z opnieniem ale nadesza. Znowu niespodzianka z odpraw celn, tym razem przez telefon.
Mariehamn nas urzeko, kady znalaz co dla siebie. Ja oczywicie zaliczyem sawny statek-muzeum Pommern oraz muzeum morskie, w miecie wszdzie wida blisko morza. Dziewczyny znalazy imprez, na ktrej baloway do pna, chciaoby si rzec, e do biaego rana, ale soce ledwo zdyo schowa si za horyzontem po to by zaraz znowu wzej. Nastpnego dnia pogoda bya bardzo nieciekawa, postanowilimy wic zosta na jeszcze jedn noc.
Nastpny dzie przywita ju nas lepsz pogod, od dzi zaczynamy spokojn wczg po archipelagu. Chcemy stan chocia raz na kotwicy, co przy naszym zanurzeniu moe nie by takie proste. Do wieczora pyniemy w bliej nieokrelonym kierunku, gdy ju powoli zaczo si robi pno zaczynamy szuka miejsca do spokojnego zakotwiczenia. Przygotowalimy specjalnie do tego celu sond, ze starej korby od kabestanu i liny z wzekami, ktre odpowiaday gbokociom. W dobie GPS i echosond wygldao to jakbymy cofnli si w czasie. Po kilkunastu podejciach udao si znale dogodne miejsce do zacumowania sposobem mazurskim, dzib do drzewa na ldzie i rufa na kotwicy. W sumie niesamowity widok jak na jednostk balastow. Urzdzilimy sobie w takiej scenerii grilla.
Takie kotwiczenie spodobao nam si do tego stopnia, e postanowilimy jeszcze jedn noc przesta w ten sposb, oczywicie w innym miejscu. Dopiero popoudniu wypynlimy w poszukiwaniu nowego miejsca. Chcielimy tego dnia dopyn do wyspy Kkar, i w jakiej zatoczce zakotwiczy na noc. Niestety pne wypynicie okazao si bdem, gdy do celu dopynlimy ju jak si ciemniao. Chocia na Alandach s biae noce, to jednak w sabym wieczornym wietle ciko szuka si dogodnego miejsca do stania, jak jest jasno przeroczysto wody w poczeniu z rczn sond bardzo uatwiaj to zadanie. Po kilku nieudanych prbach, decydujemy si jednak na poblisk marin, do ktrej jednak droga bdzie oznaczona i o wiele bezpieczniejsza. Wychodzc z ostatniej z przeszukanych zatoczek, niestety znw nieoznaczona na mapie podwodna skaa. Uderzenie do mocne, ale konstrukcja naszego jachtu te. Krlestwo za dobr echosond. Zanim zacumowalimy w przystani Sandvik zdyo si ju ciemni na dobre. Dopiero rano moemy w peni oceni malownicze pooenie mariny. Pomosty do wody schodz wprost z duej skay, ktra sprawia na pierwszy rzut oka wraenie, e zostaa stworzona z betonu przez ludzi. Ale to tylko wraenie, skaa jest wietn naturaln pochylni do wodowania nawet sporych jednostek. Wymarzone miejsce na stoczni, potwierdza to usytuowany na brzegu, tu nad wod, stary kuter. Robimy wycieczk do najbliszego sklepu. Do przejcia wedug pani bosman mamy jakie 8 km, w rzeczywistoci okazuje si, e o wiele mniej. Po czerwonych, od alandzkich ska, drogach w miar szybko docieramy do sklepu, jednoczenie podziwiajc krajobrazy. Na wyspie bardzo nam si podoba, wic na nastpn noc postanawiamy przestawi si do pobliskiej przystani. Przed wyjciem jeszcze tylko nurkuj pod jachtem i przeprowadzam dokadn inspekcj balastu. Nigdy nie zaszkodzi ostronoci. Tu przed naszym wypyniciem obok nas zacumowa polski jacht, pobyt w Sandvik troch si przeduy, jednake trzymamy si wczeniejszego postanowienia i wyruszamy do pobliskiego Hells. Marina mieci si w takim mini fiordzie, do duga zatoka z wysokimi, jak na alandzkie, brzegami.
Nastpny dzie i szykujemy si na poegnanie z archipelagiem. Najpierw pyniemy do posterunku stray granicznej na wyspie Kkar, a w niej pusto, nikogo nie ma, tylko tablica informujca, e w przypadku, gdy na posterunku nikogo nie ma trzeba si zgosi do stray granicznej w Mariehamn, telefonicznie lub przez UKF. Jednake po chwili oczekiwania pogranicznicy wracaj na stacj z wodnego patrolu. Po bardzo miej kontroli i krtkiej rozmowie ze stranikiem wyruszamy dalej. Najpierw halsujemy si pod saby wiatr, pniej wiatr powoli odkrca, powoli ale systematycznie tak, e wieczorem stawiamy ju nawet genaker. Niestety rwnoczenie coraz bardziej przybiera na sile. Po trzech godzinach musimy ju rezygnowa z genakera i stawia foka. A wiatr dalej teje, powstaje coraz wiksza fala, jachtem zaczyna coraz bardziej rzuca na boki, chwila nieuwagi na sterze i fala wywozi jacht. Zrzucamy wic grota i na samym foku mkniemy z wiatrem z niewiele mniejsz prdkoci, a na pewno o wiele bezpieczniej. Nynashamn, nasz cel, od morza jest oddzielony szkierami, ale tutaj znajduje si duy terminal promw, w tym przypywajcych z Polski, wic wejcie jest porzdnie oznaczone. Niestety w szkierach mamy znw halsowanie si pod do silny wiatr. Jakby mao tego akurat wychodzi prom pyncy do Polski, eby mu ustpi drogi musielimy straci sporo z ciko zarobionej wysokoci. A to oznaczao kolejne minuty na wodzie, co nie byo zbyt przyjemne dla zmarznitej i chorujcej na chorob morsk czci zaogi. Gdy ju dotarlimy do mariny, zaczo sipi z nieba, i jak na zo brak wolnych miejsc. Mia pani z obsugi mariny pozwala nam stan przy budowanym fragmencie nabrzea. Nie jest to zbyt wygodne, ale przynajmniej stoimy. Jak tylko zwolni si gdzie miejsce to si od razu przestawimy.
Nastpny dzie to zwiedzanie miasta, drobne porzdki na Jacku oraz wyszukiwanie wolnego miejsca postojowego. Gdy tylko je znalelimy od razu si przenielimy. Sprawdzilimy te sposoby dojazdu do Sztokholmu.
Kolejny poranek powita nas ju w autobusie jadcym do stolicy Szwecji. Miasto wywaro na nas niesamowite wraenie. Dua starwka, wszechobecne kanay, ratusz, w ktrym przyznawane s nagrody Nobla. Na nabrzeach wida, e niedugo przybd due aglowce uczestniczce w Tall Ship Race. Miasto po prostu urzeka, niestety tylko ceny cakowicie nie dla nas. Ale mimo wszystko kady znalaz muzeum warte odwiedzenia. Ja byem w muzeum statku Vasa. Zbudowany podczas wojen polsko-szwedzkich mia zapewni zwycistwo flocie szwedzkiej. Jednake bya to jednostka prototypowa dla szwedzkich szkutnikw, pierwszy dwupokadowiec. Bdy w konstrukcji - niewystarczajce wybalastowanie statku spowodoway, e przy pierwszy podmuchu wiatru aglowiec wywrci si i zaton. Po ok. 330 latach szwedzcy naukowcy odnaleli go i wydobyli z dna morza. Teraz jest jednym z najbardziej niesamowitych eksponatw muzealnych, rzuca na kolana i to na dugo. Nasze dziewczyny z kolei byy w niesamowitym muzeum sztuki, a chopacy po prostu pokrcili si jeszcze po starwce. Wieczorem zmczeni, ale peni wrae wracamy na jacht.
W czwartek od rana porzdki, koo poudnia promem przypynie nowa zaoga, a wieczorem poprzednia odpynie do kraju. Funkcj kapitana przejmuje ode mnie Kuba, ja zostaj I Oficerem. Dzie mija szybko podczas pracy, wieczorem z now zaog idziemy zwiedzi Nynashamn.
Nastpne dwa dni to wycieczki do Sztokholmu. Niestety Ewa si troch rozchorowaa i tylko raz udao jej si pojecha do stolicy. Oczywicie idziemy do muzeum statku Vasa, pomimo do wysokiej ceny wchodz jeszcze raz. Poza tym zwiedzamy starwk, trafiamy do akwarium morskiego. Na nabrzeach tumy ludzi, chyba p Szwecji przyjechao zwiedza wielkie aglowce. Nie jestemy gorsi i te wchodzimy na kilka jednostek. Wieczorem uderzamy jeszcze do wesoego miasteczka Tivoli, z Kub nie przepuszczamy adnego roller-coastera czy innych podobnych atrakcji. Zdawaoby si, e po czym takim choroba morska nam nie straszna. Jednake pierwsze wypynicie po zmianie zaogi szybko to weryfikuje. Martwa, popltana fala wszystkim nam daje si we znaki, nad horyzontem zbieraj si grone chmury, Kuba postanawia zawrci, nie ma co mczy zaogi i jachtu.
Do Visby wyruszamy niestety z jednodniowym opnieniem, szkoda tak na samym pocztku traci zapas czasu. Na pocztku mamy znw sabe wiatry, w nocy z kolei zaczyna coraz mocniej wia, do portu wchodzimy ju przy solidnej pitce. Niestety teraz z kolei mnie chwyta przezibienie, nocna wachta strasznie si duya. Po krtkim odpoczynku lecimy zwiedza miasto. A jest co. redniowieczna cz miasta jest niesamowita, ze wspaniale zachowanymi murami i basztami obronnymi. Zamieszkane domy z tamtego okresu mieszaj si z nowszymi domami, jednake wszystko utrzymane w jednakowym stylu. Zwiedzamy rwnie redniowieczne kocioy, co jeden to wikszy, zachowane w rnym stanie. Tylko do jednego nie mona byo wej, gdy by wartoci prywatn, do pozostaych mona byo wchodzi i zwiedza. Moglimy wspi si na wysze poziomy po wskich schodach schowanych w cianach. Wszystkie miejsca, ktre nie zagraay bezpieczestwu byy dostpne. Koo poudnia wracamy na jacht, szybki obiad i znw na miasto. Wieczorem idziemy jeszcze raz na miasto, zobaczy wspaniale podwietlone kocioy i mury. Po powrocie na kei szantowanie ze spotkanymi zaogami z polskich jachtw. Impreza przeciga si do pnej nocy. W zwizku z silnymi wiatrami nad Bornholmem postanawiamy w Visby przeczeka jeszcze jeden dzie. Wic od rana znw azimy po brukowanych ulicach miasta. Niestety przezibienie wygrywa ze mn i musz wrci i zosta na jachcie. Pnym popoudniem odbieramy coraz gorsze prognozy pogody, zaczynamy kombinowa co tu zrobi eby nie przymurowao nas na Gotlandii. Tym bardziej, e czasu mamy coraz mniej. Postanawiamy ucieka na wschd. Po szybkiej odprawie wypywamy, chcemy Gotlandi opyn od pnocy i pniej wprost do Liepaji. Przelot zaj nam dwie doby, w bardzo zmiennych warunkach. Liepaja witaa nas mawk i zimnem. Z jachtu zrobilimy suszarni, najpierw tylko w rodku, pniej jak przestao pada rwnie na zewntrz. Plan gry podobny jak poprzednio, czyli na wie nabienika i prba dotarcia do cerkwi. W porcie postanawiamy si suszy przez 2 dni, porzdnie odpocz. Moe uda mi si te wykurowa z przezibienia, ktre nie zamierza odpuci. Czasu nam powinno starczy, w kocu z powodu pogody trasa ulega skrceniu.
Z Liepaji lecimy prosto na Hel. Niestety tym razem nie jest to takie proste. Neptun wystawia nasz cierpliwo na prb i mczy nas ciszami. I tak przez ponad 2 doby. W kocu dopywamy, wracam do kraju po miesicu, niewiele si zmienio. Znowu powrt do polskiej rzeczywistoci zaczyna si od odprawy na ktr musimy czeka prawie godzin, stojc 15 metrw od posterunku. Ale jest i mie zaskoczenie, w kocu w marinie helskiej kto pomyla, i w opacie portowej mamy wstp do WC. Ale i tak jestemy daleko, daleko w tyle. Powinnimy bra przykad z otwy. Na helu armaty, piwko z wisienk i rybka, oraz nieodzowny pub Morgan. Z helu do grek to ju formalno, podczas przelotu zreszt powoli pakujemy si i klarujemy. Rejs dobiega koca. Na kei przystani AKM-u dugo jeszcze porzdkujemy jacht po miesicznym rejsie. Nasz dzielny Jacek 2 sprawdzi si w peni. A we mnie ju kiekuje myl o rejsie za rok. Nefryt taki may i po miesicu mam go serdecznie do, wic na pocztku zarzekam si, e ju tylko na wikszym. Ale po dniu ju za Jackiem tskni, wic moe jednak gdzie dalej na pnoc na nefrycie. Moe Kemi i koo podbiegunowe. Po gowie kry nawet szalona myl o dugich, batyckich regatach maych jachtw do Kemi.
Rejs trwa prawie miesic, bez jednego dnia. Uczestniczyo w nim 9 osb. cznie, Jacek a ja z nim, przepynlimy 1115Mm podczas 308,5 godzin eglugi, odwiedzilimy otw, Szwecj i Finlandi, bylimy w dziewiciu rnych portach.
Zdjcia

Nasz may, dzielny Jacek 2

Podejcie do Liepaji. Pod genu Wunderwaffe

W bezkresie morza.

Na pocztku Placek nam towarzyszy.

Cztery osoby w kokpicie i ju bardzo ciasno.

W Farosundzie. Szantujc na burtach jachtw bylimy atrakcj turystyczn.

Nasze jachty przy szwedzkich s naprawd mae.

Statek.

Krajobraz szkierw pod Sztokholmem.

Sondowanie przy pomocy korby i linki, jak za dawnych czasw na aglowcach.


Cumowanie dziobem do skay a z rufy kotwica.

W rodku te ciasno. Nowoczesna nawigacja elektroniczna.

Urzekajca przysta Sandvik na wyspie Kkar.

Najwsza uliczka w Sztokholmie.

Visy by night.

W Liepaji jacht zamieni si w suszarnie.

Kady znajdzie tylko malutki skrawek pokadu dla siebie.

Przebyta trasa.
Akademicki Klub Morski w Gdańsku, adres korespondencyjny: ul. Stogi 18, 80-642, Gdańsk - Górki Zachodnie, NIP 584-02-54-136, e-mail:akm@akm.gda.pl